niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 8 "Jacob"

Tego wieczora Cassie nie mogła się skupić. Siedziała z Maxem w bibliotece i uczyła się nowych run. Runologia, jej ulubiona lekcja. Zawsze ją to bardzo interesowała i zawsze na lekcjach runologii była bardzo skupiona. Często się zdarzało, że wychodziła z biblioteki godzinę później, niż powinna.
Tym razem było inaczej. Dziewczyna była rozkojarzona i żadna runa ją nie interesowała. Nie miała jak zawsze milion pytań i najchętniej wyszłaby stąd. Zauważył to Max i kazał jej iść do pokoju i odpocząć. Uważał, że to ze zmęczenia. Ostatnio dzieje się tak dużo, że Cassie ma prawo być zmęczona.
***
Nathan leżał na łóżku w tymczasowo swoim pokoju. Było mu tutaj wyjątkowo dobrze. Już chyba godzinę, a może nawet trochę dłużej leży, myśli, patrzy się w ścianę i nie nudzi go to! Czuł się tutaj lepiej niż gdziekolwiek indziej.
O czym myślał? O niej. O Cassie. Myślał o tym, że jest bardzo tajemnicza, tak samo jak jej rodzina. Myślał o jej oczach, o jej niebezpiecznym spojrzeniu. Myślał o tym, jakie dreszcze go przeszły kiedy przy objedzie jej smukłe palce musnęły jego skórę w momencie, kiedy podała mu widelec. Myślał o tym gdzie ona teraz jest i co robi. Myślał o tym czy ma chłopaka i czy jest z nim szczęśliwa.
Kiedy usłyszał pukanie do drzwi, niemal wyskoczył ze skóry. Uspokoił się jednak, gdy w drzwiach zobaczył jej szczupłą sylwetkę. Wpatrywał się w nią jak w obrazek, na co ona delikatnie się uśmiechnęła i usiadła obok niego na łóżku.
-Potrzebujesz czegoś? –zapytała cicho
On nie odpowiedział. Patrzył się na nią i zastanawiał się, czy to możliwe, że tak piękna osoba jak ona rozmawia z nim i uśmiecha się do niego.
-Masz może ochotę iść gdzieś ze mną? Chcę ci pokazać moje ulubione miejsce w tym domu
***
Szli długim korytarzem, następnie krętymi schodami w górę, aż doszli do starego, krótkiego korytarza, gdzie paliła się tylko jedna żarówka, a na ścianach nie był marmur, tylko surowa cegła. Nathan przełknął ślinę, ale nie chciał pokazać po sobie, że zaczyna się bać.
Cassie nacisnęła klamkę i drzwi otworzyły się z piskiem. W pomieszczeniu do którego weszli było ciemno. Światło wpadało jedynie przez okno.
-Uważaj nie wejdź na nic – szepnęła Cassie
Wszędzie stały oparte o ścianę stare obrazy. Były tutaj też różne, stare meble. Chłopak wyobraził sobie ile musi być tutaj kurzu i pajęczyn. Szedł ostrożnie, niemal na palcach. Gdyby mógł chętnie uciekłby stąd, ale nie chciał pokazać, że boi się jednego małego pomieszczenia ze starymi gratami.
Cassie stanęła na oknie i zeskoczyła z niego. Nathan wstrzymał oddech, ale chwile później dziewczyna znowu się pojawiła, zachęcając go, żeby przyszedł do niej. Niepewnie podszedł do okna. Nocna Łowczyni zobaczyła strach w jego oczach dlatego podała mu rękę i pomogła wejść na dach.
-I co? Było to takie straszne ?
-Jak pięknie – chłopak był pełen podziwu, przez co nie odpowiedział na pytanie
Widok stąd jest rzeczywiście piękny. Można zobaczyć niemal całe miasto. Kolorowe szyldy sklepów, światło w oknach domów, światła przejeżdżających samochodów oraz to co Cassie lubi najbardziej, gwiazdy.
-To najlepsze miejsce, gdzie tak pięknie widać niebo – dziewczyna usiadła na dachu, klepiąc miejsce obok siebie, zachęcając Nathana, aby usiadł obok niej.
Przyziemny dalej był zachwycony tym co widzi i jak w jakimś amoku podszedł bliżej do Cassie i usiadł obok niej .
-Lubię tu przychodzić. Już jako mała dziewczyna znikałam nagle i przychodziłam tutaj.  Przesiadywałam tutaj całe dnie, a moi rodzice mnie szukali i denerwowali się, bo nie wiedzieli gdzie jestem.
-Ja niestety nie mam takiego miejsca. Mieszkam w małym mieszkaniu z moją ciocią i wujkiem, którzy są dla mnie jak rodzice, których nigdy nie poznałem.
-Dlaczego ? –Cassie zapytała, ale szybko ugryzła się w język. Nie chciała o to zapytać, ale pytanie jakby samo ułożyły się na jej ustach
-Zginęli w wypadku samochodowym, jak byłem malutki. Nic o nich nie wiem, a moja ciocia nie lubi jak o to pytam. To dla niej jest chyba tak samo ciężkie jak dla mnie, może nawet jeszcze bardziej
-Przykro mi – Nocna Łowczyni nie miała pojęcia jak się pociesza Przyziemnych, dlatego tylko położyła głowię na ramieniu Nathana
-Emily, moja malutka siostra nie jest moją prawdziwą siostrą, ale kocham ją bardzo i nie wiem co by było gdybym ją nagle stracił
Cassie nic nie odpowiedziała. Pomyślała o swoim młodszym bracie Jacobie.

Jacob miał 9 lat, kiedy zabił go demon. Cassandra bardzo go kochała, był jej oczkiem w głowie. Na wieczór czytała mu bajki i opowiadała o Aniołach i Gwiazdach. Chłopak bardzo interesował się życiem Nocnych Łowców. Nie mógł się doczekać, kiedy będzie mógł walczyć z demonami jak ona, Tom czy rodzice. Zawsze się złościł, kiedy kazali mu siedzieć w domu i nigdzie nie wychodzić. Chciał chociaż raz zobaczyć walkę, ale na to też mu nie pozwalali, bo było to zbyt niebezpieczne.
Jednej październikowej nocy demony zaatakowały bez żadnego ostrzeżenia. Było ich bardzo dużo i Parkerowie musieli wzywać innych Nocnych Łowców o pomoc. Chłopak bardzo się upierał, że on też idzie. Ubrał się jak na bitwę i stanął przy drzwiach deklarując, że też idzie. Nikt mu na to nie pozwolił, ale Jacob sprytnie znalazł sposób jak wyjść z domu.
Cassie dzielnie walczyła z demonami, ale w głowie miała cały czas Jacoba. Bała się o niego bardzo. Raz już prawie udało mu się wyjść z domu, bała się, że historia się powtórzy.
Nagle usłyszała przeraźliwy krzyk dziecka. Odwróciła i zobaczyła Jacoba. Szybko do niego podbiegła chcąc zabrać go do domu, ale było za późno. Zaatakował go demon. Chłopak upadł na ziemię i zmarł. Żadne runy nie działały, wielcy czarownicy przyjeżdżali, ale nie mogli nic zrobić. Cassie bardzo długo nie mogła się pozbierać po stracie braciszka i co noc płakała. Obwiniała się za to, że nie mogła mu pomóc, że nie zdążyła. Cały rok, a nawet trochę więcej chodziła w białych ubraniach, w kolorach żałobnych.

Pojedyncza łza spłynęła Cassie po policzku. To nadal boli tak samo, tak bardzo i tak mocno.
Nathan to zauważył i przytulił ją.
-Też miałam kiedyś młodszego brata – zaczęła – Miał na imię Jacob
-Czy .. on .. ?
-Tak. Nie żyje. Miał 9 lat. Pewnego dnia wyszedł z domu i już nie wrócił. Wpadł pod samochód, zginął na miejscu – Cassie wytarła łzę i wzięła dwa głębokie wdechy  i wydechy
Znowu musiała to zrobić. Musiała okłamać Nathana. Nie mogła powiedzieć  mu prawdy.

Chłopak jeszcze bardziej przytulił ją do siebie, a ona wtuliła głowię w jego ramię i rozpłakała się na dobre. 
__________

sobota, 10 maja 2014

Rozdział 7 "Zakazany owoc"

Nauczyciel szedł z przodu, a Cassie i Nathan z tyłu. Chłopak rozglądał się i podziwiał wnętrze domu. Miał wrażenie, jakby już gdzieś widział ten dom. Długie, słabo oświetlone korytarze, duże białe drzwi i ten marmur.
-Nie mówiłaś, że jesteś bogata – jego głos zabrzmiał inaczej niż zwykle, więc skupił na sobie nie tylko uwagę Cassie, ale również i Maxa
-Bo nie jestem – odpowiedziała szybko dziewczyna
Nocna Łowczyni nie potrafi stwierdzić, czy jest, czy nie jest bogata. To jest kolejna rzecz, która w ich wymiarze nie ma znaczenia. Nocni Łowcy nie muszą pracować, tak jak Przyziemni, żeby utrzymać rodzinę. Zadaniem Nocnych Łowców jest zabijanie demonów, a nie zarabianie pieniędzy.
-Mam wrażenie, że widziałem już gdzieś ten dom
-Może wczoraj coś zobaczyłeś
-Może po prostu to mi się śniło
-To też jest możliwe –uśmiechnęła się Nocna Łowczyni
***
Kuchnia wyglądała zupełnie inaczej niż reszta domu. Miała nowoczesny wystrój, a wszystko było albo w kolorze białym, albo w czarnym. Na środku stał stół wykonany z białego szkła, a wokół niego stały czarne krzesła. Przeważnie zawsze na środku stołu stoi miska z owocami, ale w tym momencie stół był przygotowany do obiadu.
Przez okno wpadały promienie słońca i odbijały się od szklanego stołu. Nathan rozejrzał się i jego uwagę przyciągnął żyrandol. Był on wiszący, zrobiony z malutkich kryształków, które mieniły się, odbijając światło.
W powietrzu unosił się zapach przypraw i warzyw. Kelsey stała przy blacie i kończyła robić obiad, a Tom z Jayem ustawiali wszystko na stole.
-Co dzisiaj na obiad? – zapytała Cassie
-Szczury w sosie z much i ślimaki bez skorupek – odpowiedział Tom
Nathan przełknął głośno ślinę, czując jak wszystko zatrzymuje mu się w gardle.
-Fuuuj Tom ! Jesteś okropny !
-No co nie lubisz szczurów ?
-Przestań już Tom –do rozmowy wtrąciła się Kelsey, która nakładała każdemu porcję na talerz – Dzisiaj na obiad zapiekanka makaronowa z kurczakiem
-Ja tam wolę szczurki – odparł Tom i usiadł przy stole
Tom zawsze lubił żartować i denerwować Cassie. Działało to też w drugą stronę. Rodzeństwo często sobie dogryza, albo udaje, że się kłóci. Kiedy Cassie była malutka, Tom często ją podpuszczał, a później słuchał kazania rodziców, że tak nie wolno, bo Cassie jest malutka i płacze. To jednak nie trwało długo, młoda Nocna Łowczyni szybko nauczyła się reagować na teksty brata i do tej pory dogryzają sobie nawzajem.
-Smacznego – powiedziała Kelsey, kiedy wszyscy siedzieli już przy stole
Zrobiła się cisza. Każdy był zajęty swoim talerzem. Słychać było tylko dźwięk sztućców i śpiew ptaków za oknem. Dla Przyziemnego było to dość dziwne i obce. Obiad, to według niego czas, kiedy można porozmawiać, podzielić się swoimi obserwacjami, czy nawet dyskutować na temat pogody.  W domu Nathana zawsze podczas obiadu się rozmawiało, przeważnie to jego wujek mówił o tym, co przeczytał dzisiaj w gazecie lub usłyszał w wiadomościach, bądź Emily opowiadała co narysowała na swoim najnowszym rysunku.
Przeważnie na jej rysunkach była ona, jej rodzice i Nathan. Często też rysowała siebie i Nathana za spacerze, a później wręczała to bratu w prezencie. Chłopak w swoim pokoju ma specjalną teczkę na rysunki dziewczynki, trzyma tam wszystkie jej dzieła jakie dostaje. Nigdy niczego nie wyrzuca. Jest szczęśliwy, że ma taką wspaniałą, cudowną, małą siostrzyczkę. Kocha ją bardzo i nie przeszkadza mu fakt, że nie jest to jego prawdziwa siostra.
Nathanowi napłynęły łzy do oczu, zawsze się wzrusza, gdy pomyśli o Emily. Odłożył widelec i wytarł łzę z policzka. Niezgrabnie trącił łokciem o stół i gdyby nie Cassie, jego widelec leżałby już na podłodze.
-Dziękuję- wyszeptał chłopak
Miał wrażenie, że jego szept, brzmi niczym krzyk w tej ciszy. Nocna Łowczyni uśmiechnęła się i tak samo jak on wyszeptała:
-Jak się czujesz?
-Jak tajemnice, to nie przy stole, dobrze ? –wtrącił się Tom, zanim Nathan zdążył cokolwiek odpowiedzieć – Umówicie się na randkę później
Jay spiorunował go wzrokiem. Wiedział, że to tylko żart, ale uważał go za mało zabawnego. Chłopak od dłuższego czasu czuje coś więcej do Cassie. Wie jednak, że nie może jej mieć. Jest dla niego jak zakazany owoc, którego nie może ruszać. Nocny łowca zdaje sobie sprawę z tego, że Cassie jest jego kuzynką, jest jego rodziną, ale mimo tego tak bardzo ją pragnie, że jest zazdrosny nawet o Przyziemnego!

_____________

niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 6 " Cassandra Parker"

Przyziemny rozejrzał się, zamrugał kilka razy i wbił wzrok w Cassie. Przetarł oczy, jakby chciał się upewnić, czy dobrze widzi i lekko się uśmiechnął.
-Gdzie ja jestem i co ja tutaj robię ? –zapytał, patrząc na Nocną Łowczynię
-Jesteś u mnie w domu. Zemdlałeś i … i przyprowadziliśmy cię tutaj
Cassie była zmuszona kłamać. Bardzo tego nie lubiła, ale przecież nie mogła powiedzieć prawdy. Nie może mu powiedzieć, że zaatakował go demon! Chłopak pewnie zacząłby się śmiać i wziąłby ją za wariatkę.
-Mój…wujek jest lekarzem, więc zajął się tobą i…i powiedział, że masz to wypić- podała mu kubek z lekarstwem
Nathan posłusznie wykonał polecenie. Wypił całą zawartość kubka, po czym odstawił ją na szafkę obok łóżka.
Zrobiła się niezręczna cisza. Cassie patrzyła na obraz, a Nathan rozglądał się po pokoju, jakby chciał go dokładnie zapamiętać.
-Cassie to twoje prawdziwe imię ? –zapytał po chwili
-Tak naprawdę nazywam się Cassandra , Cassandra Parker. Cassie to skrót, zdrobnienie, nazywaj to jak chcesz. Nie lubię jak mówi się do mnie Cassandra, to takie długie i oficjalne, brzmi zbyt poważnie.
-Ładnie brzmi. Cassandra Parker. Cassie Parker, muszę zapamiętać, żeby później na facebooku cię znaleźć, bo masz facebooka, prawda ?
-Co mam ?
-Facebook. Tylko mi nie mów, że nie wiesz co to jest
-Dobrze, nie powiem
-Czyli nie wiesz…
Prawda jest taka, że Cassie nie wie co to jest. W jej wymiarze nie ma czegoś takiego jak internet, a z urządzeń typu laptop, telefon czy tablet się po prostu nie korzysta. To według Nocnych Łowców zakłóca harmonię i spokój. Pod tym względem ich wymiar jest lekko z tyłu. Informacji wolą wyszukiwać w książkach, niż wpisując gotowe hasło do przeglądarki internetowej. Komunikują się za pomocą listów lub posłańców. Są jeszcze Sensory, czyli urządzenia wyglądem przypominające telefon. W rzeczywistości to jest alarm, który włącza się, gdy w pobliżu są demony. Te nowsze modele mogą też połączyć się z Sensorem innego Nocnego Łowcy i wysłać SOS, co oznacza nic innego nić „pomocy w pobliżu są demony”. Te modele jednak nie są tak bardzo rozpowszechnione i nie sprawdzają się tak dobrze w praktyce, więc mało Nocnych Łowców korzysta z tej nowości.
-Jednym słowem mówiąc, facebook to taki portal społecznościowy
-Brzmi fajnie –uśmiechnęła Cassie
Kompletnie nie słuchała go w tym momencie. Wyłączyła się na chwilę, ale uznała, że niegrzecznie byłoby przyznać się do tego, dlatego ciągnęła rozmowę.
-Ty masz tego ..
-Facebooka ? Tak, mam, domyślam się, że ty pewnie nie masz
- Nie mam
-Spokojnie, założymy ci. Macie tutaj komputer i internet ?

Cassie chciała zapytać po raz kolejny co to takiego, ale na szczęście przyszedł Max, który przerwał rozmowę i zaprosił ich na obiad. Nocna Łowczyni bezgłośnie powiedziała „dziękuję” do Maxa , po czym wszyscy wyszli z pokoju. 
________
To moja druga informacja do Was.
Kolejny raz krótki rozdział, składający się z dialogu. 
Dziękuję Wam za to, że czytacie. Niektórzy też komentują, co jest naprawdę bardzo miłe.
Dziękuję Wam :)

poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 5 "Dom Nocnego Łowcy"

Dom z zewnątrz wyglądał normalnie, niepozornie. Niczym się nie wyróżniał. To jednak było tylko złudzenie, złudzenie dla Przyziemnych.  W środku dom wyglądał niczym pałac. Podłogi wykonane z białego marmuru, ściany jasne, a na nich duże obrazy, oprawione w złote ramy. Obrazy nie były przypadkowo kupione i powieszone. W każdym z nich zapisany był kawałek historii. Gdyby zostałyby one połączone w jeden obraz, można by było wyczytać z niego całą historię Nocnych Łowców.
Korytarze były długie i wąskie. Okna wysokie, a w niektórych,  głównie na ostatnim piętrze, znajdowały się witraże. Drzwi, od każdego pomieszczenia były potężne, białe ze złotymi zdobieniami i klamkami. Wszędzie żyrandole były wiszące, szklane, wyglądające niczym spadające kryształki, jedynie korytarze oświetlane były kinkietami.
Cały wystrój domu był mroczny i  tajemniczy, ale przecież tacy właśnie są Nocni Łowcy i ich wymiar.
Nathan leżał na dużym łóżku z mnóstwem poduszek . Pokój, w którym się znajdował, nie był duży. Zaraz koło łóżka stała malutka szafka nocna. Naprzeciwko łóżka na wolnej ścianie wisiał obraz, przedstawiający Nocnego Łowcę ze stelą w ręku. Okno znajdowało na końcu pokoju,  naprzeciwko drzwi. W tej chwili było zasłonięte, więc nie można było zobaczyć jak piękny widok stąd jest
Cassie weszła do pokoju, mając nadzieję, że Przyziemny w końcu się obudził, ale niestety tak nie było. Przespał już całą noc i prawie cały dzień. Max podał mu swoje antidotum, aby zabić jad, ale nic więcej nie mógł zrobić. Chłopak musi się obudzić i wypić tajemniczą miksturę, którą Max przygotował rano.
Nocna Łowczyni zbliżyła się do łóżka. Nie wiedziała co ma powiedzieć, przypuszczała, że nauczyciel jest na nią zły. Przyprowadziła Przyziemnego do domu. Nie powinna była tego zrobić, ale to była wyjątkowa sytuacja, a przecież Nocny Łowca ma obowiązek chronić Przyziemnych.
-Co z nim ? –Cassie odważyła się zapytać
-Cały czas śpi. Moim zdaniem jest lepiej, ale musi zostać u nas jeszcze kilka dni
-Przepraszam, że go tutaj przyprowadziłam
-Ja uważam inaczej. Dobrze, że tutaj jest. Gdyby nie twoja szybka reakcja mógłby już nie żyć
Nocna Łowczyni uśmiechnęła się i spojrzała na Przyziemnego. Wyglądał lepiej, ale jeszcze nie tak jak wyglądać powinien. Antidotum Maxa zadziałało, a runa nie zrobiła mu krzywdy, chyba.
-Martwi mnie jedna rzecz – zastanowił się Max –Runa, którą mu narysowałaś
Cassie przygryzła wargę i czekała co nauczyciel  powie dalej. W tym momencie Nathan przeciągnął się na łóżku, jakby zaraz miał się obudzić
-Pogadamy później – nauczyciel wręczył dziewczynie kubek z lekarstwem – Daj mu to jak się obudzi i przypilnuj, żeby  wypił wszystko

Max jeszcze raz spojrzał na Nathana po czym wyszedł z pokoju, zostawiając Przyziemnego i Nocną Łowczynię samych. 

_____________
Moja pierwsza informacja do Was. 
Dziękuję za to, że czytacie i komentujecie to bardzo miłe :)
Ten rozdział trochę krótki, ale to był celowy zamiar :) 
Jeszcze raz dziękuję, do następnego :) 

poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 4 "Jadodemon"

Tego wieczora, Cassie nie mogła znaleźć sobie miejsca. Książki nie dawały ukojenia a granie na pianinie tylko ją dzisiaj denerwowało. Potrzebowała wyjść z domu, przejść się, przewietrzyć, ale wiedziała, że jest to teraz niemożliwe. Tom nie pozwoli jej iść teraz samej na spacer, a z nim nie chce iść. Jedynym ratunkiem jest Jay, może on z nią pójdzie. Zawsze im się dobrze rozmawiało i lubiła spędzać z nim czas. W walkach też często walczyli razem, tworzyli zgrany zespół.
Dużo nie myśląc, wybiegła z pokoju i chwilę później znalazła się przed drzwiami od pokoju Jaya. Chłopak otworzył niemal od razu i wpuścił ją do środka. Dziewczyna rozejrzała się po pokoju i podeszła do okna.
-Coś się stało? –zapytał Jay
-Masz może ochotę na spacer?
-Spacer? Proponujesz mi spacer ?
-Tak. Muszę się przejść a Tom mnie samej nie puści, wiesz jaki on ostatnio jest przewrażliwiony
-Wiem, a nie możesz iść z nim ?
-Jeśli nie chcesz iść to po prostu mi to powiedz!
Cassie chciała wyjść z pokoju, ale Jay jej na to nie pozwolił. Złapał ją za rękę i odwrócił w swoją stronę.
-Żartowałem. Pewnie, że z tobą pójdę, tylko się przebiorę dobrze ?
-Dobrze
Nocna Łowczyni wyszła z pokoju i zeszła na dół. Po drodze oczywiście spotkała brata, który zaczął wypytywać ją co robi, bądź gdzie idzie
-Idę na spacer
-Sama?!
-Nie. Idzie ze mną –powiedział Jay, który nagle zjawił się w pokoju
Nie czekając na to co powie  brat, Cassie wyszła z domu a Jay zaraz za nią.
Szli w milczeniu. Dookoła było pusto, cicho.  Jay myślał o tych wszystkich ostatnich zdarzeniach, zastanawiał się co było powodem ataku demonów i co zabiło elfa. Cassie z kolei nie myślała o niczym konkretnym. Oddychała świeżym powietrzem i cieszyła się, że udało się jej wyjść z domu o tej porze.
-Zobacz tam ktoś jest! –krzyknęła Cassie, kiedy w oddali zobaczyła jakąś sylwetkę
-To na pewno nie demon, mój sensor nie go nie rozpoznaje
-To Przyziemny –stwierdziła Cassie –Trzeba go ostrzec, że tu jest niebezpiecznie, w każdej chwili mogą zjawić się demony
-Cassie daj spokój, co mu powiesz, że…
Nie dokończył, bo dziewczyna już pobiegła w stronę Przyziemnego. Dopiero teraz Cassie go rozpoznała. To Nathan, chłopak, którego ostatnio uratowała.
-Co ty tutaj robisz sam o tej porze?!
-Cześć Cassie, miło cię spotkać
Dziewczyna powtórzyła pytanie.
-Co ty tutaj robisz sam o tej porze?
-Spaceruję sobie
-Tu jest niebezpiecznie, wracaj do domu i nie przychodź tu więcej sam o tej porze
-Ty też jesteś sama – zauważył Nathan
-Ja nie…–spojrzała na Jay’a i uświadomiła sobie, że chłopak go nie widzi – Ja niedaleko mieszkam, więc już wracam do domu –skłamała
Przyziemny otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale Cassie była szybsza mówiąc mu, że ma iść do domu.
-Nie tak wyobrażałem sobie nasze kolejne spotkanie –wyznał chłopak
-Na twoim miejscu nie wyobrażałabym sobie zbyt dużo a teraz …
Nocna Łowczyni przestała mówić, ponieważ usłyszała alarm dochodzący z Sensoru Jaya. Spojrzała na chłopaka, ale dobrze wiedziała co znaczy ten dźwięk. W pobliżu znajdą się demony.
Dziewczyna  rozejrzała się dookoła, ale nic podejrzanego nie zauważyła.
-Cassie wszystko w porządku ?
Nathan ! Nocna Łowczyni z przerażeniem spojrzała na chłopaka. Jego tutaj nie powinno teraz być! Chciała gdzieś go zabrać w bezpieczne miejsce, ale przecież nie może zostać Jaya tutaj samego. Cassie rozejrzała się jeszcze raz, ale  znowu nic nie zobaczyła. Rękę jak zawsze w takich momentach trzymała blisko swojego paska, aby w każdej chwili móc wyciągnąć broń.
-Nathan uważaj ! –krzyknęła , kiedy zobaczyła Jadodemona za chłopakiem
-Co … ?
Nie było czasu na zadawanie pytań, Cassie odciągnęła Nathana na bok, a Jay cisnął sztyletem w Jaodemona
Jadodemon nie był łatwy do zabicia, ale jego silną bronią był jad, którym pluł. Z takimi trzeba działać szybko, jeden celny rzut sztyletem i po potworze.
-Zimno mi....-czuła jak Nathan osuwa się w jej ramionach –słabo mi
To znaczyło tylko jedno. Jad! Wszystko działo się tak szybko, że przeoczyła, kiedy Nathan dostał jadem. Delikatnie położyła go na ziemi i pobiegła na pomoc Nocnemu Łowcy.
Podeszła  do Jadodemona od tyłu i wbiła mu nóż w plecy, tak, żeby przebiło również i serce. Zanim Jadodemon zniknął pojawiło się kilka innych demonów. Nocna Łowczyni cisnęła w jednego sztyletem, a Jay wbił drugiemu nóż prosto w serce.
-Poradzę sobie z nimi, lepiej zobacz co z Przyziemnym ! –krzyknął Jay i szybko odwrócił się wbijając nóż w kolejnego demona
Nathan leżał na ziemi i trząsł się z zimna, ledwo kontaktował ze światem. Cassie nie wiedziała co robić, wiedziała, że musi zobaczyć go Max, bo tylko on potrafi przyrządzić tą swoją miksturę, żeby zabić jad. Wiedziała też, że chłopak umrze zanim dojdą do domu. Czasu było bardzo mało.
-Przepraszam, może zaboleć
Cassie wyjęła stelę zza paska, która błysnęła w świetle księżyca. Wzięła kilka głębokich wdechów i przyłożyła stelę do skóry chłopaka. Działanie to było bardzo ryzykowne, ale nie miała wyboru. Narysowała znak uzdrawiający na skórze Nathana. Runa zajarzyła się niebieskawym odcieniem, kiedy tylko ostatnie kreski połączyły się, tworząc cały znak i zniknął. Nie takiej reakcji spodziewała się Nocna Łowczyni. Znak nie powinien tak od razu zniknąć. To źle wróży...
Dziewczyna schowała szybko stelę i patrzyła jak klatka chłopaka wolno podnosiła się i opadała. Gdyby tylko umiała teleportowałaby go do domu, ale z powodu, że nikt jeszcze nie nauczył jej tego robić, musiała czekać na Jaya.
-Co z nim? –zapytał Nocny Łowca
Dziewczyna bez odrywania wzroku od Przyziemnego zaczęła szybko opowiadać co się stało, z nadzieją, że Jay nie wyłapie momentu z runą.
-Czy ty narysowałaś mu runę?! Wiesz, że mogłaś go tym zabić ! To Przyziemny !
-Nie krzycz tyle, tylko teleportuj nas do domu, jego musi zobaczyć Max !
-On nie może wejść do naszego domu !
-To wolisz zostawić go tutaj na pewną śmierć?! Jadodemon trafił go jadem ! Nie gadaj tylko działaj !

Chłopak niechętnie wykonał polecenie Nocnej Łowczyni. Wiedział, że miała rację, ale nie chciał łamać zasady. Do domu Nocnego Łowcy nie może wejść sobie tak po prostu Przyziemny.

_______________

środa, 5 marca 2014

Rozdział 3 "Runa Nathaniela"

-Co znaczy ta runa ? –zapytała Cassie, pokazują na znak, którego nie znała
Max uśmiechnął się pod nosem, jakby wiedział, że o to zapyta.
-To Runa Nathaniela –wyjaśnił – Już się jej nie używa. Ten Znak jest bardzo potężny i może użyć go tylko Anioł Nocnych Łowców, ale…
-Ale my nie mamy swojego Anioła – dokończyła Cassie
Dokładnie znała historię Anioła Nocnych Łowców. Przerabiała to wiele razy.
Toczyła się Wielka Bitwa, kiedy urodził się Nathaniel. Jego rodzice od początku wiedzieli, że ich syn będzie wyjątkowy. Będzie Aniołem, z krwią Nocnego Łowcy. To powód do dumy dla młodych rodziców, ale również oznaczało to duże niebezpieczeństwo. Nocni Łowcy już dawno nie mieli swojego Anioła. Wyklęci albo zabijali nowonarodzone Anioły z krwią Łowców, albo wymyślali inne sposoby na pozbycie się go. Waylandowie wiedzieli, że ich dziecko najprawdopodobniej też będzie zabite, zwłaszcza teraz, kiedy trwa Wielka Bitwa.
Małżeństwo nie chciało, aby zrobili to demony czy wyklęci, dlatego postanowili zrobić to sami. Zabili małego Nathaniela, a jego zwłoki złożyli w kościele, gdzie teraz znajduje się jego grób, a kościół ten jest najsławniejszym i najważniejszym miejscem Nocnych Łowców.
-Nie rozumiem jednego – powiedziała Cassie, po przypomnieniu sobie historii  Nathaniela- Jak oni mogli zabić swoje dziecko. Dziecko, które razem z nami mogłoby stworzyć potężną armię
-Nocni Łowcy to nie armia –przypomniał jej Max – Jednoczymy się jako armia tylko podczas większych bitew
-Wiem, wiem, nie lubimy tego określenia
Max uśmiechnął się delikatnie i spojrzał na Cassie
-Wiesz dobrze, że w naszym wymiarze, takie rzeczy się zdarzają. Poza tym pomyśl, wolałabyś, żeby twoje dziecko zginęło z twojej ręki czy…
-Chroniłabym je –odpowiedziała zdecydowanym tonem – Poświęciłabym nawet swoje życie, gdybym wiedziała, że to dziecko może w przyszłości ocalić świat!
-Cassie, moja droga Cassie, pewnych rzeczy jeszcze nie rozumiesz, ale nie winię cię za to. Masz dopiero 17 lat
-Prawie 18 –powiedziała oburzona i wyszła z biblioteki
***
Tom chodził nerwowo po pokoju.  Wyjmował i chował stelę zza paska. Kelsey i Jay przyglądali mu się uważnie, ale nie potrafili odgadnąć o co mu chodzi. Woleli się nie odzywać, bo Tom ostatnio był jakiś zdenerwowany. Kels dobrze wiedziała, że martwi się o Cassie i odkąd nie ma ich rodziców, on stara się zapewnić bezpieczeństwo swojej siostrze, mimo, że ona nie da sobie krzywdy zrobić. Ma niecałe osiemnaście lat, a walkę ze sztyletem czy mieczem, ma opanowaną niemalże do perfekcji. Poza tym dziewczyna jest bardzo odważna, walka to jej żywioł. Jak jeszcze trochę potrenuje, będzie niepokonaną Nocną Łowczynią. Będzie mogła nawet pojechać na misję, tak jak jej rodzice.
-Przybył już może Alfie ? –zapytał Max, wchodząc do pokoju
-Kto to?
Cała trójka, siedząca w pokoju spojrzała na niego dziwnie
-To elf, posłaniec Sivy. Podobno ma dla nas ważną wiadomość
-Dlaczego on sam nie mógł tu przyjechać ? –zapytał Tom, który nadal chodził niespokojnie po pokoju
-Nie wiem, może ma coś ważnego do zrobienia. W każdym razie Alfie powinien dawno już tu być, tak mi się wydaje
-Mam przeczucie, że coś się stało …
Tom nie skończył mówić, kiedy do pokoju wbiegła zdyszana Cassie.  Próbowała im coś powiedzieć, ale nikt jej nie rozumiał. Musiała chwilę odpocząć i dopiero wtedy zabrała głos.
-Zabili jakiegoś elfa w mieście –opadła na kanapę obok Jaya
-Elfa ? Możliwe, że to Alfie –zastanowił się Max – Gdzie to było ?
-Niedaleko Main Street, a tym dziwnym zakręcie na Wall Street –wyjaśniła – Byłam na spacerze i trafiłam na to zdarzenie. Ma miejscu jest już kilka stróży i ma czekają na czarownika
-Wiedziałem, że coś się wydarzy – Tom ścisnął tak mocno stelę, że aż wbiła mu się w skórę
-Spokój! –krzyknął Jay, widząc, że w pokoju robi się zamęt – Uspokójcie się, to po pierwsze. Po drugie, Max idź powiadom Sivę, o tym co się stało. Tom odłóż tą stelę, bo znowu wbiję się w skórę. Cassie proszę napij się tego – podał jej herbatę, którą w prawdzie zrobił dla siebie, ale i tak nie miał na nią ochoty
-Co ja mam robić? –zapytała Kelsey i zabrała chłopakowi stelę
-Ty idziesz ze mną zobaczysz co tam się dzieje
-Dlaczego ma iść z tobą? Nie może iść ze mną? –zapytał oburzony Tom
-Nie, ty ostatnio jesteś za bardzo nerwowy

Nocna Łowczyni odłożyła stelę na stoliku i wyszła razem z Jayem z pokoju.

______________

piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 2 "Nocni Łowcy i Przyziemni"

Tej nocy Cassie męczyły koszmary. Śniły jej się demony, mnóstwo demonów. Złączone z Wyklętymi walczyły przeciwko Nocnym Łowcom. Było ich za dużo. Nocni Łowcy nie mogli sobie z nimi poradzić. Było pełno krwi. Pełno krwi Łowców. Cassie przerażał ten widok. Modliła się tylko, żeby wśród trupów, leżących na ulicy nie było nikogo z jej rodziny.
Obudziła się mokra i spocona. Włosy były posklejane od potu, a koszulka od piżamy przyklejała się jej do ciała. Kurczowo złapała się kołdry i rozejrzała się po pokoju. Był już dzień. Promienie słońca zaglądały do pokoju.
-Jak dobrze, że ten koszmar się skończył – pomyślała
Wstała z łóżka i poszła do łazienki, gdzie wzięła zimny prysznic.
Gotowa zeszła na dół. Tam wszyscy siedzieli w kuchni i o czymś rozmawiali.
-Dzień dobry –obdarzyła wszystkich ciepłym uśmiechem
-Witaj siostrzyczko-odpowiedział jej brat
Usiadła obok niego, a on podsunął jej talerz z jedzeniem.
Jej braciszek zawsze się o nią martwił, zwłaszcza teraz, kiedy zostali sami. Ich rodzicie musieli wyjechać na specjalną misję Nocnych Łowców. Cassie zawsze chciała jechać na taką misję, ale jest na to jeszcze za młoda i za mało wyszkolona.
-Niedługo zbliżają się twoje urodziny Cassie, osiemnaste –Jay próbował nakłonić Cassie do rozmowy, bo tego ranka była wyjątkowo cicho
-Tak, wiem
-Nie cieszysz się? –zdziwił się Max, ich nauczyciel
-Nie wiem, czy jest się z czego cieszyć. Niby będę pełnoletnia, ale staję się jeszcze dorosłym Nocnym Łowcą. To taki głupi wiek – spojrzała na Maxa
Wiedział, że ma rację, więc nic się nie odezwał. Cassie przyjrzała mu się uważnie. Jego czarna koszulka opinała się na jego umięśnionych ramionach.  Kilkudniowy zarost dodawał mu uroku, ale również dzięki temu wyglądał na dorosłego już Nocnego Łowcę, aż trudno pomyśleć, że jest tylko 4 lata straszy od jej brata.
Max to student. Studiuje na Uczelni Nocnych Łowców. Zdaniem Cassie mógłby tam prowadzić wykłady. Rzadko się zdarza, że ktoś posiada tak olbrzymią wiedzę jak on. Zna odpowiedź na chyba każde pytanie. To on uczył ją historii, demonologii , runologii i sztuk walki.
Cassandra od zawsze miała do niego ogromny szacunek, dlatego trudno jest jej zwracać się do niego po prostu Max, mimo, że on bardzo sobie tego życzy. Uważa, że czuje się stary, kiedy Cassie mówi do niego „proszę pana” albo „nauczycielu”.
-Max powiadomiłeś Sivę o tym nagłym ataku demonów? –zapytał Tom
On w przeciwieństwu do Cassie nie miał problemów w zwracaniu się do nauczyciela po imieniu.
-Tak, był tak samo zaskoczony jak my wszyscy. Według niego to nie zdarzyło się przez przypadek. Ktoś to zaplanował i obawia się, że to się jeszcze może powtórzyć.
-Ma rację, jestem tylko ciekawy, kto za tym stoi
-Niestety muszę przyznać, że nie znam odpowiedzi na to pytanie –przyznał Max
-Mnie najbardziej zastanawia, dlatego ten chłopak chodził tam sam o tak później porze. Przecież to niebezpieczne –powiedziała Cassie
-Oni nie mają o tym pojęcia. To przyziemni –po raz pierwszy Kelsey zabrała głos
Cassie nagle przypomniała sobie, że Kelsey została wczoraj ranna. Zapytała, czy  już wszystko w porządku, ale ona tylko się uśmiechnęła i powiedziała, że Tom w porę narysował jej Znak Uzdrawiający. 
Cassie obserwowała Toma i Kelsey, kiedy się całowali. Byli tacy słodcy, a jednocześnie niebezpieczni. W walkach zawsze trzymali się razem. Tworzyli zgrany zespół. Działali szybko. Zawsze wygrywali.
Młoda Nocna Łowczyni stawiała ich na wzór. Chciałaby zakochać się w kimś i tworzyć tak zgrany związek jak oni, ale niestety do tej pory trafiała tylko na dziwnych kolesi.
Wampir, który chciał wyssać z niej całą krew, albo Nocny Łowca, który okazał się pół demonem i chciał zabić całą jej rodzinę. Dobrze, że w porę się zorientowała i razem z Kelsey, Tomem i Jayem go zabili. Była to ciężka walka, ale zakończyła się sukcesem dla nich.
***
Nathan spał sobie smacznie i śnił o niej. Śnił o dziewczynie, która wczoraj na niego wpadła, chociaż on jej z początku nie widział. Myślał, że potknął się o kamień i upadł, ale później zobaczył ją. Dziewczyna zrobiła na nim duże wrażenie. Była taka drobna, ale zauważył w niej coś niebezpiecznego, groźnego. Coś w jej spojrzeniu, w jej ciemnych oczach. Ubrana cała na czarno, wyglądała jak mroczny anioł. Włosy, jej ciemne, długie, pofalowane włosy powiewały na wietrze. Był nią zachwycony.
-Nathan wstawaj ! –usłyszał piskliwy głosik, a później poczuł coś lodowatego
Zerwał się z łóżka i nakrzyczał na swoją młodszą siostrę Emily. Dziewczynka ściskała mocno pustą już szklankę i była blisko łez. Nathan, widząc to uśmiechnął się i przytulił ją mocno.
-Przepraszam, że na ciebie nakrzyczałem, wiesz, że nie lubię jak budzisz mnie w taki sposób –usiadł na łóżku i posadził małą Emily na swoich kolanach
Emily nie była jego rodzoną siostrą. To jego kuzynka, córka jego ciotki, z którą mieszka. Ona, ciocia i wujek stanowią jego jedyną rodzinę. Rodzice zmarli w wypadku samochodowym , jak on był jeszcze malutki. Nic o nich nie wie. Ciocia nie lubi, kiedy porusza się ich temat, dlatego Nathan przestał już o nich pytać. Kocha ciocię i wujka jak własnych rodziców,  a oni traktują go jak własnego syna. Nigdy nie czuł się jak jakiś podrzucony, nawet wtedy, gdy urodziła się Emily. Nathan był bardzo szczęśliwy, kiedy jego malutka siostra przyszła na świat, bardzo ją kocha i nie wyobraża sobie innej rodziny niż tej.
-No już dobrze – uśmiechnęła się dziewczynka – Idź na dół, mama zrobiła śniadanie
Nathan pocałował siostrę w policzek i zszedł na dół. Tam siedziała ciocia, wyraźnie nad czymś zmartwiona. Usiadł obok niej i położył dłoń na jej ramieniu. Ona wzięła jego rękę w dłonie  delikatnie ucałowała.
-Co się stało ? –zapytał nieśmiało chłopak
-Rachunki przyszły –wyjaśniła ciocia- Jak sam pewnie zauważyłeś, w tym miesiącu było kiepsko, a jeszcze trzeba to zapłacić
-Poradzimy sobie, rozejrzę się, znajdę jakąś pracę, pomogę ci
-Nie Nathan, nie chcę cię wykorzystywać
-Mam 19 lat, mogę zacząć pracować
-Owszem, masz 19 lat, ale masz ważniejsze rzeczy niż praca. Wolałabym, żebyś się uczył, niż pracował. Wiem, że jesteś ambitny i dziękuję za twoją pomoc, ale jakoś z wujkiem sobie poradzimy, dobrze?
-Dobrze, ale gdybyś potrzebowała pomocy, powiedz mi
Kobieta uśmiechnęła się. Kocha Nathana jak syna, a w takich sytuacjach jak ta, jest dumna, że wychowała go na takiego porządnego człowieka.

-Dobrze, a teraz zjedz śniadanie, na stole w kuchni są kanapki, smacznego

____________

wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 1 "Walka"

Znowu zaatakował. Zrobiłam zamach sztyletem i wbiłam go prosto w jego brzuch. Stwór zaczął się trząść, a z brzucha zaczęła tryskać czarna krew. Obrzydliwe, ale zdążyłam się już do tego przyzwyczaić.
-Cassie ! –usłyszałam krzyk Toma
Odwróciłam się i zobaczyłam kolejnego demona. Wyjęłam nóż zza paska, ale on był szybszy. Zaatakował mnie, a ja upadłam na ziemię, upuszczając nóż. Nie miałam broni, a ten stwór szykował się na kolejny atak.  Nie mogłam nic zrobić.
Nagle demon zaczął się trząść i kurczyć, aż w końcu zniknął. Szybko wstałam z ziemi i podniosłam nóż.
-Nic ci nie jest ? –podbiegł do mnie Jay
-Wszystko w porządku, dziękuję. Gdzie Tom ?
-Rysuje znak uzdrawiający Kelsey. Została ranna
Już otwierałam usta, żeby coś powiedzieć, kiedy zobaczyłam kolejnego demona. Tym razem próbował zaatakować Przyziemnego !
-Jay! –krzyknęłam, pokazując na demona
Pobiegliśmy w ich stronę. Jay wyjął nóż, a ja rzuciłam się na chłopaka. Swoim ciałem powaliłam go na ziemię. Musiałam to zrobić. Leżałam na nim chwilę. Dopiero , kiedy Jay zabił demona, wstałam i pomogłam chłopakowi wstać.
-Co się stało ? –zapytał i rozejrzał się dookoła
-Upadłam na ciebie, przepraszam
-Ty? Ja nikogo nie widziałem…
Fakt. Mógł i raczej nie powinien mnie widzieć. Przyziemni, albo potocznie mówiąc Ludzie, nie widzą nas, Nocnych Łowców. Nie widzą też demonów, Podziemnych i innych z naszego wymiaru. My oczywiście ich widzimy. Zadaniem Nocnych Łowców jest chronienie Ludzi. Zabijamy demony i oczyszczamy ich miasta. Mamy dar, że Przyziemni mogą nas widzieć, wtedy kiedy chcemy.
-Jestem Cassie –wyciągnęłam do niego rękę
-Ładnie, ja jestem Nathan
-Na…Nathan ?
-Tak, powiedziałem coś nie tak ?
-Nie…wszystko w porządku 
-Rozumiem –uśmiechnął się
-Dobra Nathan, późno już muszę wracać do domu. Uważaj na siebie
Zaczęłam iść w stronę domu
-Ty też Cassie
***
Gdzie ona jest ?! Już dawno powinna być w domu! Chodziłem w kółko po pokoju. Demony zaatakowały nas dzisiaj z zaskoczenia, nie mam pewności, że zabiliśmy wszystkie. Mogą być jeszcze gdzieś w mieście, schowane. Ta myśl nie dawała mi spokoju. Cassie jest odważna i poradziłaby sobie z jednym demonem, ale co jeśli zaatakowało ją więcej niż tylko jeden demon?
-Tom, spokojnie. Przyjdzie – próbowała uspokoić mnie Kelsey
-Poza tym, przypominam, że to ty jej tutaj nie teleportowałeś, wiec teraz musi wracać sama
-Jay…
-Nie raz wracała późno do domu –podszedł do mnie Jay
-Wiem, ale dzisiaj zaatakowały nas demony! Kto wie, może nie zabiliśmy wszystkich
-Jakby tak było nasz demoniczny alarm by się włączył –przypomniała moja dziewczyna – Przesadzasz
Możliwe, że przesadzam, ale martwię się o moją siostrzyczkę. Jestem jej starszym bratem, muszę ją chronić, tym bardziej, że pochodzimy z wymiaru, w którym można wyjść z domu i żywym już nie wrócić.
-Jestem ! –usłyszałem ciepły głos Cassie
-Gdzie byłaś ? –zapytałem
-Ratowałam Przyziemnego, a potem was nigdzie nie było, więc wróciłam do domu
-Martwiłem się
-Wiem braciszku – przytuliła mnie

Nagle cała złość minęła. Tak się cieszę, że jest cała, że jest już tutaj z nami
_________