niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 8 "Jacob"

Tego wieczora Cassie nie mogła się skupić. Siedziała z Maxem w bibliotece i uczyła się nowych run. Runologia, jej ulubiona lekcja. Zawsze ją to bardzo interesowała i zawsze na lekcjach runologii była bardzo skupiona. Często się zdarzało, że wychodziła z biblioteki godzinę później, niż powinna.
Tym razem było inaczej. Dziewczyna była rozkojarzona i żadna runa ją nie interesowała. Nie miała jak zawsze milion pytań i najchętniej wyszłaby stąd. Zauważył to Max i kazał jej iść do pokoju i odpocząć. Uważał, że to ze zmęczenia. Ostatnio dzieje się tak dużo, że Cassie ma prawo być zmęczona.
***
Nathan leżał na łóżku w tymczasowo swoim pokoju. Było mu tutaj wyjątkowo dobrze. Już chyba godzinę, a może nawet trochę dłużej leży, myśli, patrzy się w ścianę i nie nudzi go to! Czuł się tutaj lepiej niż gdziekolwiek indziej.
O czym myślał? O niej. O Cassie. Myślał o tym, że jest bardzo tajemnicza, tak samo jak jej rodzina. Myślał o jej oczach, o jej niebezpiecznym spojrzeniu. Myślał o tym, jakie dreszcze go przeszły kiedy przy objedzie jej smukłe palce musnęły jego skórę w momencie, kiedy podała mu widelec. Myślał o tym gdzie ona teraz jest i co robi. Myślał o tym czy ma chłopaka i czy jest z nim szczęśliwa.
Kiedy usłyszał pukanie do drzwi, niemal wyskoczył ze skóry. Uspokoił się jednak, gdy w drzwiach zobaczył jej szczupłą sylwetkę. Wpatrywał się w nią jak w obrazek, na co ona delikatnie się uśmiechnęła i usiadła obok niego na łóżku.
-Potrzebujesz czegoś? –zapytała cicho
On nie odpowiedział. Patrzył się na nią i zastanawiał się, czy to możliwe, że tak piękna osoba jak ona rozmawia z nim i uśmiecha się do niego.
-Masz może ochotę iść gdzieś ze mną? Chcę ci pokazać moje ulubione miejsce w tym domu
***
Szli długim korytarzem, następnie krętymi schodami w górę, aż doszli do starego, krótkiego korytarza, gdzie paliła się tylko jedna żarówka, a na ścianach nie był marmur, tylko surowa cegła. Nathan przełknął ślinę, ale nie chciał pokazać po sobie, że zaczyna się bać.
Cassie nacisnęła klamkę i drzwi otworzyły się z piskiem. W pomieszczeniu do którego weszli było ciemno. Światło wpadało jedynie przez okno.
-Uważaj nie wejdź na nic – szepnęła Cassie
Wszędzie stały oparte o ścianę stare obrazy. Były tutaj też różne, stare meble. Chłopak wyobraził sobie ile musi być tutaj kurzu i pajęczyn. Szedł ostrożnie, niemal na palcach. Gdyby mógł chętnie uciekłby stąd, ale nie chciał pokazać, że boi się jednego małego pomieszczenia ze starymi gratami.
Cassie stanęła na oknie i zeskoczyła z niego. Nathan wstrzymał oddech, ale chwile później dziewczyna znowu się pojawiła, zachęcając go, żeby przyszedł do niej. Niepewnie podszedł do okna. Nocna Łowczyni zobaczyła strach w jego oczach dlatego podała mu rękę i pomogła wejść na dach.
-I co? Było to takie straszne ?
-Jak pięknie – chłopak był pełen podziwu, przez co nie odpowiedział na pytanie
Widok stąd jest rzeczywiście piękny. Można zobaczyć niemal całe miasto. Kolorowe szyldy sklepów, światło w oknach domów, światła przejeżdżających samochodów oraz to co Cassie lubi najbardziej, gwiazdy.
-To najlepsze miejsce, gdzie tak pięknie widać niebo – dziewczyna usiadła na dachu, klepiąc miejsce obok siebie, zachęcając Nathana, aby usiadł obok niej.
Przyziemny dalej był zachwycony tym co widzi i jak w jakimś amoku podszedł bliżej do Cassie i usiadł obok niej .
-Lubię tu przychodzić. Już jako mała dziewczyna znikałam nagle i przychodziłam tutaj.  Przesiadywałam tutaj całe dnie, a moi rodzice mnie szukali i denerwowali się, bo nie wiedzieli gdzie jestem.
-Ja niestety nie mam takiego miejsca. Mieszkam w małym mieszkaniu z moją ciocią i wujkiem, którzy są dla mnie jak rodzice, których nigdy nie poznałem.
-Dlaczego ? –Cassie zapytała, ale szybko ugryzła się w język. Nie chciała o to zapytać, ale pytanie jakby samo ułożyły się na jej ustach
-Zginęli w wypadku samochodowym, jak byłem malutki. Nic o nich nie wiem, a moja ciocia nie lubi jak o to pytam. To dla niej jest chyba tak samo ciężkie jak dla mnie, może nawet jeszcze bardziej
-Przykro mi – Nocna Łowczyni nie miała pojęcia jak się pociesza Przyziemnych, dlatego tylko położyła głowię na ramieniu Nathana
-Emily, moja malutka siostra nie jest moją prawdziwą siostrą, ale kocham ją bardzo i nie wiem co by było gdybym ją nagle stracił
Cassie nic nie odpowiedziała. Pomyślała o swoim młodszym bracie Jacobie.

Jacob miał 9 lat, kiedy zabił go demon. Cassandra bardzo go kochała, był jej oczkiem w głowie. Na wieczór czytała mu bajki i opowiadała o Aniołach i Gwiazdach. Chłopak bardzo interesował się życiem Nocnych Łowców. Nie mógł się doczekać, kiedy będzie mógł walczyć z demonami jak ona, Tom czy rodzice. Zawsze się złościł, kiedy kazali mu siedzieć w domu i nigdzie nie wychodzić. Chciał chociaż raz zobaczyć walkę, ale na to też mu nie pozwalali, bo było to zbyt niebezpieczne.
Jednej październikowej nocy demony zaatakowały bez żadnego ostrzeżenia. Było ich bardzo dużo i Parkerowie musieli wzywać innych Nocnych Łowców o pomoc. Chłopak bardzo się upierał, że on też idzie. Ubrał się jak na bitwę i stanął przy drzwiach deklarując, że też idzie. Nikt mu na to nie pozwolił, ale Jacob sprytnie znalazł sposób jak wyjść z domu.
Cassie dzielnie walczyła z demonami, ale w głowie miała cały czas Jacoba. Bała się o niego bardzo. Raz już prawie udało mu się wyjść z domu, bała się, że historia się powtórzy.
Nagle usłyszała przeraźliwy krzyk dziecka. Odwróciła i zobaczyła Jacoba. Szybko do niego podbiegła chcąc zabrać go do domu, ale było za późno. Zaatakował go demon. Chłopak upadł na ziemię i zmarł. Żadne runy nie działały, wielcy czarownicy przyjeżdżali, ale nie mogli nic zrobić. Cassie bardzo długo nie mogła się pozbierać po stracie braciszka i co noc płakała. Obwiniała się za to, że nie mogła mu pomóc, że nie zdążyła. Cały rok, a nawet trochę więcej chodziła w białych ubraniach, w kolorach żałobnych.

Pojedyncza łza spłynęła Cassie po policzku. To nadal boli tak samo, tak bardzo i tak mocno.
Nathan to zauważył i przytulił ją.
-Też miałam kiedyś młodszego brata – zaczęła – Miał na imię Jacob
-Czy .. on .. ?
-Tak. Nie żyje. Miał 9 lat. Pewnego dnia wyszedł z domu i już nie wrócił. Wpadł pod samochód, zginął na miejscu – Cassie wytarła łzę i wzięła dwa głębokie wdechy  i wydechy
Znowu musiała to zrobić. Musiała okłamać Nathana. Nie mogła powiedzieć  mu prawdy.

Chłopak jeszcze bardziej przytulił ją do siebie, a ona wtuliła głowię w jego ramię i rozpłakała się na dobre. 
__________

3 komentarze:

  1. Ojeej troche smutny ten rozdział :( ale za to jest piękny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wzruszający rozdział.
    Weny i czekam na nexta x
    DLetoTW

    OdpowiedzUsuń
  3. smutny ale i tak czekam na następny :) Mam nadzieje ,że kilka pomysłów już masz, ale i tak życzę weny :) Zapraszam do mnie : http://mess-story.blogspot.com/2014/05/1.html

    OdpowiedzUsuń