piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 2 "Nocni Łowcy i Przyziemni"

Tej nocy Cassie męczyły koszmary. Śniły jej się demony, mnóstwo demonów. Złączone z Wyklętymi walczyły przeciwko Nocnym Łowcom. Było ich za dużo. Nocni Łowcy nie mogli sobie z nimi poradzić. Było pełno krwi. Pełno krwi Łowców. Cassie przerażał ten widok. Modliła się tylko, żeby wśród trupów, leżących na ulicy nie było nikogo z jej rodziny.
Obudziła się mokra i spocona. Włosy były posklejane od potu, a koszulka od piżamy przyklejała się jej do ciała. Kurczowo złapała się kołdry i rozejrzała się po pokoju. Był już dzień. Promienie słońca zaglądały do pokoju.
-Jak dobrze, że ten koszmar się skończył – pomyślała
Wstała z łóżka i poszła do łazienki, gdzie wzięła zimny prysznic.
Gotowa zeszła na dół. Tam wszyscy siedzieli w kuchni i o czymś rozmawiali.
-Dzień dobry –obdarzyła wszystkich ciepłym uśmiechem
-Witaj siostrzyczko-odpowiedział jej brat
Usiadła obok niego, a on podsunął jej talerz z jedzeniem.
Jej braciszek zawsze się o nią martwił, zwłaszcza teraz, kiedy zostali sami. Ich rodzicie musieli wyjechać na specjalną misję Nocnych Łowców. Cassie zawsze chciała jechać na taką misję, ale jest na to jeszcze za młoda i za mało wyszkolona.
-Niedługo zbliżają się twoje urodziny Cassie, osiemnaste –Jay próbował nakłonić Cassie do rozmowy, bo tego ranka była wyjątkowo cicho
-Tak, wiem
-Nie cieszysz się? –zdziwił się Max, ich nauczyciel
-Nie wiem, czy jest się z czego cieszyć. Niby będę pełnoletnia, ale staję się jeszcze dorosłym Nocnym Łowcą. To taki głupi wiek – spojrzała na Maxa
Wiedział, że ma rację, więc nic się nie odezwał. Cassie przyjrzała mu się uważnie. Jego czarna koszulka opinała się na jego umięśnionych ramionach.  Kilkudniowy zarost dodawał mu uroku, ale również dzięki temu wyglądał na dorosłego już Nocnego Łowcę, aż trudno pomyśleć, że jest tylko 4 lata straszy od jej brata.
Max to student. Studiuje na Uczelni Nocnych Łowców. Zdaniem Cassie mógłby tam prowadzić wykłady. Rzadko się zdarza, że ktoś posiada tak olbrzymią wiedzę jak on. Zna odpowiedź na chyba każde pytanie. To on uczył ją historii, demonologii , runologii i sztuk walki.
Cassandra od zawsze miała do niego ogromny szacunek, dlatego trudno jest jej zwracać się do niego po prostu Max, mimo, że on bardzo sobie tego życzy. Uważa, że czuje się stary, kiedy Cassie mówi do niego „proszę pana” albo „nauczycielu”.
-Max powiadomiłeś Sivę o tym nagłym ataku demonów? –zapytał Tom
On w przeciwieństwu do Cassie nie miał problemów w zwracaniu się do nauczyciela po imieniu.
-Tak, był tak samo zaskoczony jak my wszyscy. Według niego to nie zdarzyło się przez przypadek. Ktoś to zaplanował i obawia się, że to się jeszcze może powtórzyć.
-Ma rację, jestem tylko ciekawy, kto za tym stoi
-Niestety muszę przyznać, że nie znam odpowiedzi na to pytanie –przyznał Max
-Mnie najbardziej zastanawia, dlatego ten chłopak chodził tam sam o tak później porze. Przecież to niebezpieczne –powiedziała Cassie
-Oni nie mają o tym pojęcia. To przyziemni –po raz pierwszy Kelsey zabrała głos
Cassie nagle przypomniała sobie, że Kelsey została wczoraj ranna. Zapytała, czy  już wszystko w porządku, ale ona tylko się uśmiechnęła i powiedziała, że Tom w porę narysował jej Znak Uzdrawiający. 
Cassie obserwowała Toma i Kelsey, kiedy się całowali. Byli tacy słodcy, a jednocześnie niebezpieczni. W walkach zawsze trzymali się razem. Tworzyli zgrany zespół. Działali szybko. Zawsze wygrywali.
Młoda Nocna Łowczyni stawiała ich na wzór. Chciałaby zakochać się w kimś i tworzyć tak zgrany związek jak oni, ale niestety do tej pory trafiała tylko na dziwnych kolesi.
Wampir, który chciał wyssać z niej całą krew, albo Nocny Łowca, który okazał się pół demonem i chciał zabić całą jej rodzinę. Dobrze, że w porę się zorientowała i razem z Kelsey, Tomem i Jayem go zabili. Była to ciężka walka, ale zakończyła się sukcesem dla nich.
***
Nathan spał sobie smacznie i śnił o niej. Śnił o dziewczynie, która wczoraj na niego wpadła, chociaż on jej z początku nie widział. Myślał, że potknął się o kamień i upadł, ale później zobaczył ją. Dziewczyna zrobiła na nim duże wrażenie. Była taka drobna, ale zauważył w niej coś niebezpiecznego, groźnego. Coś w jej spojrzeniu, w jej ciemnych oczach. Ubrana cała na czarno, wyglądała jak mroczny anioł. Włosy, jej ciemne, długie, pofalowane włosy powiewały na wietrze. Był nią zachwycony.
-Nathan wstawaj ! –usłyszał piskliwy głosik, a później poczuł coś lodowatego
Zerwał się z łóżka i nakrzyczał na swoją młodszą siostrę Emily. Dziewczynka ściskała mocno pustą już szklankę i była blisko łez. Nathan, widząc to uśmiechnął się i przytulił ją mocno.
-Przepraszam, że na ciebie nakrzyczałem, wiesz, że nie lubię jak budzisz mnie w taki sposób –usiadł na łóżku i posadził małą Emily na swoich kolanach
Emily nie była jego rodzoną siostrą. To jego kuzynka, córka jego ciotki, z którą mieszka. Ona, ciocia i wujek stanowią jego jedyną rodzinę. Rodzice zmarli w wypadku samochodowym , jak on był jeszcze malutki. Nic o nich nie wie. Ciocia nie lubi, kiedy porusza się ich temat, dlatego Nathan przestał już o nich pytać. Kocha ciocię i wujka jak własnych rodziców,  a oni traktują go jak własnego syna. Nigdy nie czuł się jak jakiś podrzucony, nawet wtedy, gdy urodziła się Emily. Nathan był bardzo szczęśliwy, kiedy jego malutka siostra przyszła na świat, bardzo ją kocha i nie wyobraża sobie innej rodziny niż tej.
-No już dobrze – uśmiechnęła się dziewczynka – Idź na dół, mama zrobiła śniadanie
Nathan pocałował siostrę w policzek i zszedł na dół. Tam siedziała ciocia, wyraźnie nad czymś zmartwiona. Usiadł obok niej i położył dłoń na jej ramieniu. Ona wzięła jego rękę w dłonie  delikatnie ucałowała.
-Co się stało ? –zapytał nieśmiało chłopak
-Rachunki przyszły –wyjaśniła ciocia- Jak sam pewnie zauważyłeś, w tym miesiącu było kiepsko, a jeszcze trzeba to zapłacić
-Poradzimy sobie, rozejrzę się, znajdę jakąś pracę, pomogę ci
-Nie Nathan, nie chcę cię wykorzystywać
-Mam 19 lat, mogę zacząć pracować
-Owszem, masz 19 lat, ale masz ważniejsze rzeczy niż praca. Wolałabym, żebyś się uczył, niż pracował. Wiem, że jesteś ambitny i dziękuję za twoją pomoc, ale jakoś z wujkiem sobie poradzimy, dobrze?
-Dobrze, ale gdybyś potrzebowała pomocy, powiedz mi
Kobieta uśmiechnęła się. Kocha Nathana jak syna, a w takich sytuacjach jak ta, jest dumna, że wychowała go na takiego porządnego człowieka.

-Dobrze, a teraz zjedz śniadanie, na stole w kuchni są kanapki, smacznego

____________

wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 1 "Walka"

Znowu zaatakował. Zrobiłam zamach sztyletem i wbiłam go prosto w jego brzuch. Stwór zaczął się trząść, a z brzucha zaczęła tryskać czarna krew. Obrzydliwe, ale zdążyłam się już do tego przyzwyczaić.
-Cassie ! –usłyszałam krzyk Toma
Odwróciłam się i zobaczyłam kolejnego demona. Wyjęłam nóż zza paska, ale on był szybszy. Zaatakował mnie, a ja upadłam na ziemię, upuszczając nóż. Nie miałam broni, a ten stwór szykował się na kolejny atak.  Nie mogłam nic zrobić.
Nagle demon zaczął się trząść i kurczyć, aż w końcu zniknął. Szybko wstałam z ziemi i podniosłam nóż.
-Nic ci nie jest ? –podbiegł do mnie Jay
-Wszystko w porządku, dziękuję. Gdzie Tom ?
-Rysuje znak uzdrawiający Kelsey. Została ranna
Już otwierałam usta, żeby coś powiedzieć, kiedy zobaczyłam kolejnego demona. Tym razem próbował zaatakować Przyziemnego !
-Jay! –krzyknęłam, pokazując na demona
Pobiegliśmy w ich stronę. Jay wyjął nóż, a ja rzuciłam się na chłopaka. Swoim ciałem powaliłam go na ziemię. Musiałam to zrobić. Leżałam na nim chwilę. Dopiero , kiedy Jay zabił demona, wstałam i pomogłam chłopakowi wstać.
-Co się stało ? –zapytał i rozejrzał się dookoła
-Upadłam na ciebie, przepraszam
-Ty? Ja nikogo nie widziałem…
Fakt. Mógł i raczej nie powinien mnie widzieć. Przyziemni, albo potocznie mówiąc Ludzie, nie widzą nas, Nocnych Łowców. Nie widzą też demonów, Podziemnych i innych z naszego wymiaru. My oczywiście ich widzimy. Zadaniem Nocnych Łowców jest chronienie Ludzi. Zabijamy demony i oczyszczamy ich miasta. Mamy dar, że Przyziemni mogą nas widzieć, wtedy kiedy chcemy.
-Jestem Cassie –wyciągnęłam do niego rękę
-Ładnie, ja jestem Nathan
-Na…Nathan ?
-Tak, powiedziałem coś nie tak ?
-Nie…wszystko w porządku 
-Rozumiem –uśmiechnął się
-Dobra Nathan, późno już muszę wracać do domu. Uważaj na siebie
Zaczęłam iść w stronę domu
-Ty też Cassie
***
Gdzie ona jest ?! Już dawno powinna być w domu! Chodziłem w kółko po pokoju. Demony zaatakowały nas dzisiaj z zaskoczenia, nie mam pewności, że zabiliśmy wszystkie. Mogą być jeszcze gdzieś w mieście, schowane. Ta myśl nie dawała mi spokoju. Cassie jest odważna i poradziłaby sobie z jednym demonem, ale co jeśli zaatakowało ją więcej niż tylko jeden demon?
-Tom, spokojnie. Przyjdzie – próbowała uspokoić mnie Kelsey
-Poza tym, przypominam, że to ty jej tutaj nie teleportowałeś, wiec teraz musi wracać sama
-Jay…
-Nie raz wracała późno do domu –podszedł do mnie Jay
-Wiem, ale dzisiaj zaatakowały nas demony! Kto wie, może nie zabiliśmy wszystkich
-Jakby tak było nasz demoniczny alarm by się włączył –przypomniała moja dziewczyna – Przesadzasz
Możliwe, że przesadzam, ale martwię się o moją siostrzyczkę. Jestem jej starszym bratem, muszę ją chronić, tym bardziej, że pochodzimy z wymiaru, w którym można wyjść z domu i żywym już nie wrócić.
-Jestem ! –usłyszałem ciepły głos Cassie
-Gdzie byłaś ? –zapytałem
-Ratowałam Przyziemnego, a potem was nigdzie nie było, więc wróciłam do domu
-Martwiłem się
-Wiem braciszku – przytuliła mnie

Nagle cała złość minęła. Tak się cieszę, że jest cała, że jest już tutaj z nami
_________